Czy analizując historyczne powodzie można stwierdzić, że obecne zabezpieczenie Saskiej Kępy przed powodzią jest wystarczające? Prace ziemne, w wyniku których powstał m.in. Wał Miedzeszyński i liczne kanały odprowadzające nadmiar wód zakończono tuż po I wojnie światowej. Po dziś dzień wał ten stanowi główną ochronę Saskiej Kępy przed powodzią. Niestety, jak wskazują liczne ekspertyzy, nie jest on w dobrym stanie technicznym. Przez lata jego konstrukcja osiadła i są odcinki, na których jego wysokość jest niewystarczająca. Co więcej, miejscami jest zbudowany z gruzów i innych przypadkowych materiałów, co nie daje gwarancji stabilności i szczelności, szczególnie wtedy, kiedy wezbranie trwa długo. Potwierdzają to działania prewencyjne w trakcie wezbrań w maju i czerwcu 2010 r., polegające na zamykaniu wału dla ruchu kołowego. Słaby punkt stanowi także zaniedbany i popadający w ruinę port praski, w którym przerwanie zabezpieczeń może skutkować wlaniem się wód wezbraniowych poza wały także w stronę Jeziorka Kamionkowskiego.
Istnieją także inne uwarunkowania decydujące o bezpieczeństwie Saskiej Kępy, a niezależne od stanu obwałowań. Należy zawsze brać pod uwagę fakt, że mimo wybudowania wałów i ostróg rzeka i jej dolina zawsze stanowią całość. Woda płynie nie tylko rzeką, ale też całą szerokością doliny w piaskach i żwirach, które ją wypełniają. Ten ukryty przed naszymi oczami strumień wody równoległy do koryta jest bardzo istotny w czasie wezbrania. Reaguje on na wzrost ilości wody w rzece na zasadzie naczyń połączonych. Przejawami tej reakcji były podtopienia w Wawrze w czasie ostatniej powodzi w 2010 r. Podnoszące się wraz z wodą w rzece wody podziemne podtapiały piwnice domów i zalewały ulice teoretycznie chronione przez wał przeciwpowodziowy. Tego typu przypadki są ściśle związane z występowaniem i czasem trwania wezbrań. Znacznie poważniejsza jest kwestia tzw. „pamięci rzeki”. W badaniach systemów rzecznych często odkrywano, że po katastrofalnych wezbraniach zdarzały się powroty rzek do ich porzuconych koryt. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że niewyobrażalny byłby powrót Wisły do jej starego koryta opisanego powyżej. Trzeba zatem robić wszystko co w naszej mocy, by do tego nie doszło.
Czy możemy działać na rzecz ochrony Saskiej Kępy przed powodzią? Oczywiście tak, i to na wielu płaszczyznach. Ważne jest wywieranie nacisku na odpowiedzialne organy administracji samorządowej i rządowej w celu poprawy stanu technicznego obwałowań oraz uporządkowania międzywala. Tego typu działania są bardziej skuteczne jeśli prowadzi się je za pośrednictwem organizacji samorządowych czy stowarzyszeń. Inna sprawa to codzienna czujność i obserwacja naszego otoczenia. Nawet dziura w jezdni czy gromadzące się po opadach nadmierne ilości wody mogą być niepokojącymi sygnałami. W czasie powodzi w 2010 r. w wielu miejscach zaczęła zapadać się nawierzchnia ulic w sąsiedztwie Wału Miedzeszyńskiego (np. Obrońców, Zwycięzców). Nie ma sygnałów, że przeprowadzono w związku z tym szczegółowe badania gruntu, by wykluczyć jego rozmycie przez podpiętrzone przez Wisłę wody podziemne. W przyszłości może być to źródłem kłopotów. Na tego typu zjawiska w sąsiedztwie wałów przeciwpowodziowych trzeba zawsze zwracać baczną uwagę, dokumentować i w miarę możliwości interweniować. No i wreszcie aktywność i dyscyplina w stanie zagrożenia. Pospolite ruszenie mieszkańców, którzy w maju 2010 r. wspomagali strażaków w podwyższaniu workami z piaskiem wału pod Mostem Poniatowskiego jest tym co powinno wielu osobom dać do myślenia. Nie liczmy na to, że skoro specjaliści określili falę na Wiśle z 2010 r. jako „stuletnią” to następna tak duża pojawi się za 99 lat, że będziemy bezpieczni i nie trzeba dbać o urządzenia przeciwpowodziowe. Jak dowiodły tego wydarzenia z zeszłego roku to tylko statystyka, a dwie duże fale powodziowe mogą pojawić się nawet w odstępie miesiąca.
Maciej Lenartowicz, Dr nauk o ziemi w zakresie geografii, adiunkt Wydziału Geografii Studiów Regionalnych UW
Artykuł pochodzi z pierwszego numeru Gazety Saska Kępa.