11 aktualna temperatura 7 °C
ciśnienie 1018 hPa pm2.5 7 μg/m3
Wspaniałe powietrze! wilgotność 45% pm10 8 μg/m3

Józef Tkaczuk – o everymanie z Saskiej Kępy

Widziano go na Węgrzech, w Hiszpanii i Egipcie, a jego słynne nazwisko można było zobaczyć na liście osób kandydujących na prezydenta oraz usłyszeć w reklamie papierosów. Kim naprawdę był Józef Tkaczuk?

Zanim świat internetu wykreował wszechobecne memy, na przełomie lat 80. i 90 bardzo popularnymi nośnikami haseł, informacji i żartów były napisy na murach. I to właśnie od nich zaczął się socjologiczny fenomen postaci Józefa Tkaczuka, mieszkańca Saskiej Kępy.

Był woźnym i stróżem nocnym. Pracował w szkole podstawowej nr 15 przy ulicy Angorskiej. Uczniowie i pracownicy szkoły, którzy widywali go na co dzień, w wywiadach wypowiadali się o nim, jako o prawdziwym zwolenniku przestrzegania regulaminu szkolnego. Zasady były dla niego świętością i tego oczekiwał od uczniów, którzy nagminnie je z resztą łamali. Na każdej przerwie wyłapywał biegających po korytarzach winnych i zaprowadzał ich prosto „na dywanik” do dyrektorki szkoły. Kiedy widział, że uczniowie grają w piłkę, rekwirował ją, bo ten rodzaj zabawy również znajdował się na liście rzeczy zakazanych. Kojarzony był z miotłą, która była niczym jego stały rekwizyt - przeganiał nią często uczniów za byle co. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że taka postać zapadła w pamięć dzieciom ze szkoły na Angorskiej. Nie pozostali oni jednak dłużni i szybko nadali woźnemu Tkaczukowi pseudonim Turek (przez jego długie wąsy i łysinę), a na drzwiach pakamery napisali pierwszą, ale za to jakże znamienną inskrypcję.

Józef Tkaczuk wściekał się widząc swoje imię i nazwisko wypisane na drzwiach, a z czasem również na wielu innych szkolnych ścianach, szatniach i toaletach. Na uczniów działało to jak płachta na byka, ponieważ chwilę później hasło w różnych odsłonach - z użyciem farb, węgla lub gwoździ, łypało na przechodniów z wielu murów i ścian na mapie Warszawy. Zawsze jednak z wkomponowanym w nie nazwiskiem „Tkaczuk”.

Zapisywano je na domach, przystankach, murach, przejściach podziemnych, ale nikt nie pomyślał (a już na pewno nie można posądzać o to młodych autorów pierwowzoru wypisanego na drzwiach pakamery), że to hasło z czasem zechce wyjechać poza granice Polski, w świat! W ten oto sposób Józefa Tkaczuka „widziano” na nowojorskiej ulicy i Statui Wolności, na wieży Eiffla i w paryskim metrze, nie wspominając już o piramidach w Egipcie i o alpejskiej grocie na wysokości 4 tys. metrów! Nikogo też chyba nie zdziwi, że graffiti z Tkaczukiem zostało zauważone na dworcu autobusowym w Kapsztadzie. Z czasem Józefowi Tkaczukowi, a raczej fenomenowi hasła zapisanego przez uczniów szkoły podstawowej w ramach dziecięcej zemsty, poświęcono całe artykuły dziennikarskie i antropologiczne prace naukowe.

Jakie dokładnie postaci przybierało jedno z najsłynniejszych haseł usłyszanych w Polsce (a może i na świecie? Kto wie jak wyglądają obecne statystyki?)? Na początku było „Józef Tkaczuk. Turek”, ale potem zmodyfikowano je do „Józef Tkaczuk walczy” lub w wersji angielskiej: „Józef Tkaczuk superstar”. Wybory prezydenckie w 1993 roku skłoniły społeczeństwo do graffiti na modłę wyborczą, w następstwie czego „Józef Tkaczuk – prezydentem” obiegło cały kraj. To hasło stało się popularne do tego stopniu, że w owym czasie fikcyjny kandydat miał swoje własne plakaty i reprezentował fikcyjną listę nr 68.

Wszystkie te modyfikacje zostały jednak zdominowane przez tę jedną, konkretną: „Tu byłem. Józef Tkaczuk”. Obok niej widniała niekiedy domalowana w kółku litera „R”, która miała wskazywać na „znak towarowy zastrzeżony". Nie ustrzegło to jednak popularnego hasła przed dwukrotnym wykorzystaniem go w spotach reklamowych. W październiku 1994 r. słowa "Gdzie jest Józef Tkaczuk?" padły w kampanii reklamowej papierosów Winns. Odpowiedź brzmiała: "Wyszedł po papierosy".

Natomiast rok 2014 przyniósł nową reklamę z wykorzystaniem nazwiska Józefa Tkaczuka. Operator GSM pokazał w filmie jego… popiersie.

Dlaczego imię i nazwisko pewnego woźnego szkoły na Saskiej Kępie stało się tak popularnym i trwałym hasłem? Cóż, Tkaczuk stał się symbolem wtajemniczenia, a społeczeństwo lubi być częścią tajemnicy ze świadomością, że nie wszystkim jest ona znana. Dodatkowo dochodzi do tego przynależność do wspólnoty. W tym wypadku była to "wspólnota śmiechu", jak nazywają ją socjologowie, która reprezentowała tak prostą i wspaniałą rzecz jaką jest wspólne poczucie humoru.

Nie da się ukryć, że hasła o Tkaczuku, które można spotkać już na całym ziemskim globie, są wzorowane są na prawdziwej postaci, ale mimo to dotyczą mitu, z którego wyrastają inne mity. Józef Tkaczuk stał się "everymanem", czyli każdym z nas. Słynne nazwisko stało się, wbrew wszelkiej kontroli jego pierwotnego właściciela, własnością publiczną i zaczęło żyć własnym życiem. Dla jednych stanowi ono wspomnienie lat szkolnych, dla drugich niesmaczny żart, a dla jeszcze innych pozostanie zabawnym hasłem, dzięki któremu przypadkowy przechodzień uśmiechnął się w drodze do pracy i poczuł się częścią większej wspólnoty.

Dorota Falkowska