Ponad miesiąc temu z Osiedla Ateńska zniknęła rzeźba Barbary Falender. Okazało się, że trafiła ona na wystawę do Teatru Wielkiego.
Kilka dni temu na stronie Samorządu Mieszkańców Saskiej Kępy pojawiły się informacje o zniknięciu rzeźby Barbary Falender. Ta znajdowała się na podwórku pomiędzy blokami przy ulicy Międzynarodowej. Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie usunięto obiekt.
- Na pewno nie było jej już 5 kwietnia, przechodziłam wtedy tamtędy - pisze jedna z mieszkanek osiedla i dodaje - ale sądziłam że może jest w renowacji. O sytuacji poinformowano już także Stołecznego Konserwatora Zabytków. Początkowo mieszkańcy podejrzewali, że rzeźba została skradziona lub wysłano ją do konserwacji. Okazało się jednak, że oba scenariusze się nie sprawdziły. Rzeźba trafiła do Teatru Wielkiego na wystawę dzieł Barbary Falender. Wernisaż trwa od 19 marca i potrwa do 30 czerwca. Wiele wskazuje na to, że dzieło wróci na Osiedle Ateńska dopiero w wakacje.
Uroku Saskiej Kępy nadają zapomniane i tajemnicze rzeźby plenerowe, a tych tu wcale nie brakuje. Często ukryte są w podwórkach osiedli mieszkaniowych. "Kojarzyłem przede wszystkim dwie – przy ul. Międzynarodowej postać leżącą (dziś wiem, że to „Wiosna” Teresy Brzóskiewicz) oraz w pobliżu skrzyżowania ul. Zwycięzców i Międzynarodowej postać stojącą („Majestat wszechżycia” Ryszarda Wojciechowskiego) Wiem już kiedy rzeźby powstały (koniec lat 70.), gdzie się znajdują (pas „Osiedli Młodych”) i w jakim celu je zrealizowano (uzupełnienie planowanych, acz niezrealizowanych stref wypoczynku, handlu, etc). Dzięki zebranym informacjom mogę śmiało napisać – te rzeźby od początku miały pecha. Pierwotnie zaplanowano je jako element kompletnej wizji przestrzeni publicznej, z której zrealizowano głównie blokowiska. Nie sprzyjała im też sytuacja gospodarcza – np. cokoły wykonano przeważnie z betonu, choć według pierwotnych założeń miały być obłożone marmurem lub elementami ceramicznymi"- opowiada Tadeusz Rudzki, mieszkaniec i miłośnik Saskiej Kępy.
Wiele saskokępskich perełek jest obecnie w złym stanie. Co więcej, nie wiadomo, kto jest za nie odpowiedzialny i kto potencjalnie mógłby pokryć koszty ich konwersacji. Rzeźby skrywają przed nami sporo tajemnic.
"Rozmawiałem o nich z kilkoma znajomymi z ul. Międzynarodowej nikt nie wie skąd się wzięły, jaka była geneza ich powstania oraz kto jest ich autorem. Często nie jest jasne, co niektóre z nich przedstawiają. Nie ma informacji o tym, kto dziś odpowiada za ich stan – praktycznie wszystkie są zaniedbane, przynajmniej część w stanie wymagającym pilnej konserwacji. Jednocześnie panuje przekonanie, że gdyby spróbować wokół nich dobrze zorganizować przestrzeń, to miałyby one szansę na to, aby wreszcie spojrzano na nie życzliwszym okiem. Gdyby po konserwacji część rzeźb ustawić w innym miejscu, zadbać o pobliską zieleń, postawić ławeczkę oraz skromną tabliczkę z tytułem i nazwiskiem twórcy, to nagle mogłoby się okazać, że pomysł na „humanizację przestrzeni publicznej” w ten sposób sprawdza się" - mówi Tadeusz Rudzki.