Po "Tangu i Salsie" w 2009 i "Jazzie" w 2010 r. motywem przewodnim tegorocznego Święta były lata 20. i lata 30.
Te lata były szalone, pełne jazzu i wolności, dlatego w tym roku patronują Święcie Saskiej Kępy - tak pomysł na obchody wyjaśniała Barbara Wasiak z Centrum Promocji Kultury Pragi Południe. Tyle z teorii. A jak święto wypadło w moim odczuciu - tj. przeciętnego Warszawiaka, który wychowywał się na Saskiej Kępie, a teraz wraca do niej wyłącznie na takie okazje?
Wielki pochód na początek
Zaczęło się spektakularnie. Kilka minut po godz. 14:00 Święto uroczyście zainaugurowała wielka parada uliczna. Pochód który ruszył z ronda Waszyngtona prowadzili jeźdźcy ze "Szwadronu Jazdy Polskiej" w mundurach ułańskich. Za nimi szła młodzież wyposażona w olbrzymią ilość zielonych balonów (symbolu pierwszego polskiego kabaretu „Zielony Balonik”) ubrana w kolorowe meloniki. Dalej jechało niemal tuzin starych, przedwojennych samochodów z "Automobilklubu Polski". W jednym z nich siedzieli: Prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz burmistrz dzielnicy Praga Południe, Tomasz Kucharski.
Dopiero gdy pochód dotarł do sceny umiejscowionej przy rzeźbie Agnieszki Osieckiej rozpoczęło się uroczyste otwarcie imprezy, w tym - jeden z najbardziej klimatycznych akcentów Święta - wspólne odśpiewanie hymnu Saskiej Kępy - "Małgośki" Osieckiej. Obserwując początek celebracji czułem się jak w innym mieście, ba - w innym kraju - bo właśnie tak zaprezentowaną Saską Kępę chce się zapamiętać. Warto dodać, iż imprezę prowadził popularny aktor - Jacek Borkowski. Czynił to z klasą, nie zanudzał, ani nie rozbawiał "na siłę" - co jest częstą przypadłością konferansjerów.
20-lecie i bębny
Jednakże Święto Saskiej Kępy nie ograniczało się tylko i wyłącznie do początkowej ceremonii. Bo niemal od samego uroczystego otwarcia wydarzenia nieprzerwanie trwały występy na kilku rozmieszczonych na różnych wysokościach dzielnicy scenach. Zresztą nie tylko na scenach.
Bogactwo formy - takim zwrotem najlepiej podsumować to, co zaserwowali nam wystawcy i artyści. Ja najmilsze wspomnienia będę wiązał z tym elementem programu, który zaczął się o godz. 15:00 - spektaklem muzycznym w wykonaniu 12 aktorów Teatru im. W. Siemiaszkowej w Rzeszowie. Ci w błyskotliwy sposób przybliżyli wszystkim zwiedzającym specyfikę 20-lecia międzywojennego. Równolegle do spektaklu trwał również niezwykle udany koncert muzyki bębniarskiej afrykańskich muzyków połączony z prezentacją Afrykańskiej Szkoły Ruchu i Tańca UANGA. Warto dodać, że miało to miejsce vis a vis popularnej afrykańskiej kawiarni - Baobab. A jej właściciele z tej okazji wystawili na zewnątrz stoliki i obniżyli do 5 zł ceny swoich słynnych przekąsek - decyzja okazała się trafna - wokół kawiarni przez wiele godzin kłębiły się tłumy.
Dla każdego coś (nie)miłego
Fakt, iż organizatorzy święta postawili na całkowity galimatias form (i treści) - nomen omen wpisany w specyfikę Saskiej Kępy - miał swoje mankamenty. Głównym z nich było wrażenie bałaganu, bo właśnie z takim określeniem często spotykałem się zagajając odwiedzających.
To jest Saska Kępa, w moim odczuciu spokojna dzielnica. Nie mówię, że ma lecieć jazz ale przyszłam tu z córeczką żeby napawać się klimatem, a koło ucha gra mi kapela rockowa, przecież to nie juwenalia dla studentów - komentowała rozczarowana Justyna Filej, mieszkanka Saskiej Kępy od 11 lat.
Chyba wolałabym żeby tego wszystkiego było mniej i w ten sam deseń. Ja na pewno idę na przedstawienie uczniów pod LO im. Bolesława Prusa, bo tam wystąpi mój brat, więc wiem dokładnie czego chcę od Święta Saskiej Kępy, ale gdybym była pierwszy raz tutaj to ta ilość zróżnicowanych eventów by mnie przeraziła! - ironizowała z kolei Katarzyna Kapruziak, studentka Uniwersytetu Warszawskiego. I rzeczywiście tak było - tegoroczne Święto Saskiej Kępy pobiło rekord w ilości atrakcji. Zobaczenie, czy posłuchanie każdej z nich mogło być rozrywką na całe południe (być może właśnie dlatego organizatorzy założyli, że Święto będzie trwać od 14:00 aż do 22:00?). Ale czy dobrą rozrywką? Zależy. Z ciekawszych należy wymienić np. wystawę rysunków Jacka Gawłowskiego na ul. Bułgarskiej, odczyt własnych wierszy przez Joannę Szczepkowską w Herbaciarni na ul. Francuskiej, wykład inż. Mierniczkego Marka Wittke-Witeckiego, który opowiadał o rozwoju przestrzennym Saskiej Kępy, czy emisję przedwojennych filmów z Adolfem Dymszą w Ogródku Jordanowskim.