Zaznaczył, jak ważną rolę oni odegrali i jak cenna była ich pomoc, podczas kilkumiesięcznego oczekiwania na wjazd do RFN.
Równo 25 lat temu aż 6000 obywateli z NRD podjęło ryzyko ucieczki z kraju. Decyzja ta wymagała z pewnością nie lada odwagi, bowiem w wielu krajach bloku wschodniego, sytuacja nadal przedstawiała się nieciekawie.

Najniebezpieczniej zdawało się być w NRD, gdzie władzę sprawował Erich Honecker, który bez skrupułów kazał strzelać do wszystkich, próbujących przekroczyć granicę.
Uchodźcy kierowali się w stronę Pragi Wiednia i Warszawy.
W stolicy Czechosłowacji mieli oni wyjątkowo trudne zadanie, musieli bowiem pokonać pilnie strzeżone ogrodzenie ambasady. Mimo to, na jej teren przedostało się wielu ludzi. Sytuacja stawała się krytyczna. Dopiero przyjazd, a właściwie słowa ministra spraw zagranicznych RFN Hansa Dietricha Genschera, będące obietnicą nadchodzącej wolności, dały tym tysiącom tułaczy nadzieję na lepszą bliską przyszłość.
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawiała się w Warszawie, a w szczególności na Saskiej Kępie.
W stolicy uciekinierzy mogli , przede wszystkim czuć się bezpiecznie i liczyć na pomoc innych ludzi. Potrzebujących były tysiące. Wielu z nich zamieszkiwało w warszawskich domach. Mieli też zapewnione jedzenie, picie oraz leki. Przerażeni i wykończeni ludzie przybywali do ambasady, by prosić o azyl polityczny.
Do pomocy włączył się również Kościół, Polski Czerwony Krzyż, „Solidarność” i przede wszystkim nowy rząd Rzeczpospolitej.
Dzięki przeciwstawieniu się Tadeusza Mazowieckiego i Krzysztofa Skubiszewskiego postanowieniu o odsyłaniu uciekinierów do NRD uchodźcy byli umieszczani, w podwarszawskich ośrodkach wypoczynkowych. Tam oczekiwali na decyzję o swoim losie. która ostatecznie okazała się dla nich pomyślna. Po 20 latach burzliwych wydarzeń, w ogrodzie nowej ambasady RFN (ul. Ujazdów 2) umieszczono instalację, .której głównym elementem jest autentyczna brama dawnej ambasady, która ma przypominać o wydarzeniach z przeszłości.