Mieszkańcy Saskiej Kępy próbują ratować drzewa na ulicy Królowej Aldony. Jak na razie jest to skuteczna walka, ale być może kolejne przedwojenne klony podzielą los inny drzew wyciętych masowo na tej ulicy kilka lat temu.
Jak donosi gazeta.pl: Masakra piłą mechaniczną klonów srebrzystych zaczęła się tam sześć lat temu. Wtedy pisaliśmy: "Królowa Aldona z drzew ogołocona", z 28 przedwojennych padły 24. Klony, które trzeba było obejmować całymi rękami, zastąpiły drzewka o pniach dających się zamknąć w dłoniach.
Z taką zamianą drzew starych na młode, grubych na cienkie nie może się pogodzić Janusz Gołaszewski. Z okien domu przy Królowej Aldony widzi zielone ostańce z czasów budowy Saskiej Kępy. Już tylko kilka sztuk. - Na klonie posadzonym w 1936 lub 1937 r. zawisła kartka Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Ogrodniczych. Firma zapowiadała pielęgnację - pokazuje.
Mieszkaniec tej uroczej uliczki - Jan Gołaszewski - po konsultacjach zaproponował wzięcie klonu pod swoją opiekę. Na swój koszt chciał wykonać prace pielęgnacyjne. Niestety Wydział Ochrony Środowiska nie udzielił zgody na takie działanie.
Cały artykuł przeczytacie w Gazeta.pl.





