Była prawdziwą gwiazdą telewizji. Twórczyni pierwszego polskiego talk-show była silna, zdeterminowana, do bólu profesjonalna. Jednak ostatnie lata swojego życia Irena Dziedzic spędziła samotnie, mieszkając na Saskiej Kępie. Zmarła w wieku 93 lat w atmosferze tajemnicy. Oto, jaka była Irena Dziedzic.
„Żeby być sobą, najpierw trzeba być kimś” – to słowa wypowiadane przez Irenę Dziedzic nie raz. Zawsze odpowiedzialna, superprofesjonalna, doskonale przygotowana. Pojawiały się nawet złośliwe głosy, które mówiły, że sama pisała odpowiedzi, jakich udzielić mieli goście „Tele-Echa”. To właśnie ten peerelowski talk-show w TVP, który prowadziła w latach 1956-1981 przyniósł jej największą popularność.
Urodziła się w 1925 roku w Kołomyi. Swoją dziennikarską karierę zaczęła dopiero po wojnie jako redaktor depeszowy w „Echu Krakowa”. Przez krótki czas była związana z wrocławskim „Słowem polskim”. Aż w końcu 1948 roku trafiła do Warszawy, gdzie pracowała w „Głosie Ludu”, „Expressie Wieczornym” i Polskim Radiu. Do telewizji trafiła dzięki pomysłodawczyni „Tele-Echa”, Mirze Michałowskiej. Irena Dziedzic będzie potem prowadzić program publicystyczno-rozrywkowy przez 25 lat. Późniejszy program, który prowadziła – „Wywiady Ireny Dziedzic” cieszył się już o wiele mniejszą popularnością. Wystąpiła też w kilku filmach, przeważnie grając samą siebie. Telewidzowie i współpracownicy zapamiętali ją jako kobietę niezwykle inteligentną, zawsze elegancką i przygotowaną. Zawsze tryskała świetnymi pomysłami. Niektórzy odbierali ją jako wyniosą i zarozumiałą, lecz jej najbliżsi współpracownicy przeczyli tym osądom.
Nieustannie szukano na nią haków. Została oskarżona o współpracę z UB. Batalia przed sądami i ciągłe zadręczanie bardzo odbiło się na jej zachowaniu. Usunęła się w cień, zrezygnowała z pracy. W 2011 roku została uniewinniona od zarzutu, że jest kłamcą lustracyjnym.
Wielka gwiazda telewizji została zapomniana na wiele lat. Żyła samotnie na Saskiej Kępie. Jej nazwisko ponownie zagościło na kartach gazet i portali internetowych za sprawą jej tajemniczej śmierci. Prezenterka zmarła bowiem 5 listopada 2018 roku w Warszawie. Jednak informacja o jej śmierci została podana do informacji publicznej dopiero dwa miesiące później, kiedy została pochowana. Dlaczego ciało Ireny Dziedzic tak długo pozostawało bez pochówku? Początkowo za przyczynę takiego stanu rzeczy podawano samotność prezenterki. Okazało się jednak, że prokuratura badała, czy do śmierci prezenterki nie przyczyniły się osoby trzecie. Po dokonaniu sekcji zwłok tę tezę wykluczono. Poszukiwano też rodziny zmarłej, z którą nie utrzymywała kontaktu. Odnalezieni krewni nie podjęli się organizacji pogrzebu. Wówczas pojawił się Bogdan B., z którym prezenterka wcześniej podpisała odwróconą hipotekę. Na jej podstawie zobowiązał się wspierać finansowo kobietę, by po jej śmierci móc przejąć należącą do niej nieruchomość. złożył do prokuratury też drugie zawiadomienie. Jego zdaniem prezenterka mogła zostać zmuszona do podpisania niekorzystnych dla niej umów. Śledztwo w tej sprawie jest w toku.
Mszę pożegnalną Ireny Dziedzic odprawił ks. Andrzej Luter, który wspominał ich wielogodzinną rozmowę. Zapamiętał ją jako bardzo samotną kobietę.