Choć na pierwszy rzut oka tak wygląda, to jednak nie fabuła hollywoodzkiego filmu sensacyjnego. To sytuacja, która rozegrała się na Saskiej Kępie. Mężczyzna, którego policja zatrzymała w kradzionym samochodzie usłyszał już zarzuty.
Początkowo kontrola dokonywana przez policjantów z wydziału patrolowo-interwencyjnego wydawała się być rutynowymi działaniami. Funkcjonariusze kontrolowali parkingi i ulice Saskiej Kępy pod kątem przestępstw samochodowych, interweniowali także w przypadkach naruszania ciszy nocnej. Czujność policji wzbudził kierowca Toyoty, który widząc radiowóz wykonał nagły manewr samochodem, następnie zaparkował na pobliskim miejscu parkingowym i zaczął uciekać. Szybka reakcja funkcjonariuszy przyniosła nieoczekiwany efekt – na jaw wyszedł szereg przewinień kierowcy.
Mężczyzna od samego początku interwencji zachowywał się agresywnie. Badanie alkomatem wykazało w organizmie 43-latka ponad promil alkoholu. Co więcej, poruszał się samochodem, którego kradzież zgłoszono niedawno na Ursynowie. To nie koniec przewinień mężczyzny. Zgodnie z danymi bazy policyjnej, posiada sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych do 2020 roku. Mężczyzna trafił w ręce policji. Usłyszał już zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, niezastosowanie się do wyroku sądu, jak również kradzieży z włamaniem. Skradziony samochód został zwrócony prawowitemu właścicielowi.